19 sierpnia 2014

Rozdział 4

 ''Jestem przy tobie.''

   | Chloe |  


          Zdenerwowana wróciłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Wzięłam głęboki oddech, starając się nie myśleć o tym. Kiedyś w końcu muszę zwalczyć nałóg, prawda ? Nie, nie, nie. Nie chcę. Nie teraz. Czułam, że wariuję, chodząc nerwowo po pokoju. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nazwijcie mnie głupia, ale od razu pomyślałam, że to Justin. Pomyślałam, a może miałam nadzieję...
          Osoba nie czekała na pozwolenie i od razu weszła do pomieszczenia. Moim oczom ukazał się Mike. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, ale z drugiej poczułam dziwny zawód. Wiem, że to zupełnie inne uczucia ale nic na to nie poradzę.
          - Wchodzę. - Mruknął chłopak, gdy przekroczył próg pokoju. - Właściwie już wszedłem. - Zaśmiał się ale uśmiech z jego twarzy zniknął w kilka sekund, gdy zobaczył, że nie jestem w dobrym humorze. - Hej,  trzymasz się? Słyszałem co się stało. - Zapytał, siadając na łóżku, jak miał w zwyczaju.
         - Jak to...słyszałeś? I nie, w ogóle się nie trzymam.
         - Ludzie gadają. - Wzruszył ramionami. - Hej, Chloe. Spokojnie. - Dodał, widząc jak trzęsę się z nerwów. Wstał z łóżka i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, ale czułam się inaczej niż zwykle. Moje myśli zajmował Justin, którego zauważyłam gdzieś w tłumie. - Mogę Ci coś załatwić jeśli chcesz. - Dodał Mike.
          - Dzięki. - Uśmiechnęłam się lekko chcąc skończyć temat. Usiedliśmy na łóżku obok siebie, opierając się o ścianę.- A jak ten nowy, co miał mieszkać obok Ciebie?
          - Wydaje się być spoko. Zamieniłem z nim ze dwa zdania i dowiedziałem się, że jest z tego samego miasta co Ty. Statford czy Stanford...jakoś tak.
          - Stratford. - Poprawiałam go. Teraz miałam prawie sto procent pewności, że to Justin.
          - O właśnie tak - zaśmiał się. - Może go znasz.
          - Może. - Mruknęłam krótko. Mój wzrok krążył nerwowo po pokoju. Nie chciałam drążyć tego tematu. Przypadkiem mój wzrok zatrzymał się na zakurzonym białym zegarze wiszącym na ścianie. - Hej, już 15. Czas na obiad.
          - Ugh, na samą myśl o tych resztkach z zeszłego tygodnia, które dadzą nam dziś, chcę mi się rzygać. - Jęknął, wywracając oczami.
          - Chodźmy. - Tylko tyle wyszło z moich ust, bo miałam dość tego dnia. Czułam jak cala adrenalina i zdenerwowanie opuszcza moje ciało, a na jej miejscu pojawiło się zmęczenie.
          Niechętnie wyszliśmy z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i poszliśmy na stołówkę. Podczas drogi gadaliśmy o różnych bzdetach. Gdy przekroczyliśmy próg, wszystkich spojrzenia na ułamek sekundy trafiły na nas. Zaraz po tym wrócili do posiłku. Wzięliśmy tacki i stanęliśmy w kolejce. Trochę jak w szkole. Albo więzieniu.
          Po chwili stanęłam twarzą w twarz z kucharką. Na samą myśl, że ktoś taki przygotowuje nasze jedzenie robiło mi się słabo. Kucharka była blondynką z zaniedbaną cerą,włosami i zębami, o paznokciach nie wspominając. Dodatkowo nosiła ubrania w moim rozmiarze chociaż była trzy razy taka jak ja. Kobieta nałożyła na mój talerz jakąś ziemniaczaną papkę oraz surowe mięso, które według niej było idealnie przygotowane. Zmierzyłyśmy się spojrzeniami po czym zaczęłam poszukiwania wolnego miejsca. Gdy znalazłam idealne, w kącie sali, od razu ruszyłam w tamtą stronę, a za mną Mike.
          Usiedliśmy przy stoliku. Chłopak zaczął zjadać wszystko co miał na talerzu, opowiadając przy tym historie swojego życia. Nie wiem jak on mógł to przełknąć. Z obrzydzeniem odsunęłam od siebie tackę. Kilka metrów dalej dostrzegłam sztab pielęgniarek. Wszystkie bacznie nam się przyglądały. Skutek nieudanej "kontroli". Wzruszyłam lekko ramionami i dalej rozglądałam się po sali. Nie przysłuchiwałam się opowieściom Mike'a, bo znam je już na pamięć.
          Mój wzrok zatrzymał się na szatynie, którego mijałam na korytarzu i o którym mówił mój towarzysz. To Justin. Wyraźne rysy twarzy, luźny styl, błądzące spojrzenie. Ach ile bym dała by znów móc się gapić w te jego głębokie karmelowe oczy. Jednak na samą myśl o konfrontacji z nim, ogarniał mnie strach i robiło mi się słabo. Odwróciłam wzrok. Mike skończył już posiłek więc szybko udałam się do wyjścia, a on obok mnie, mówiąc o miejscowej dziwce, z którą jest umówiony za pół godziny i o tym że dawno z nikim nie spał. Mogłam powiedzieć to samo, ale o tym później.
          Do pokoju wróciłam sama. Moje myśli wciąż były skupione na Justinie.  
          - Dlaczego on tu jest ?! Po co mu to ?!
          Z ciężkim westchnieniem położyłam się na łóżku. Miałam około 45 minut do terapii. Czułam się cholernie źle, bo jedyne co dziś zjadłam do ćwierć bułki z dżemem na śniadanie. Nie lubię jeść. Nie w tym miejscu. Wiem, że to nie zdrowe i tak dalej, ale robiłam gorsze rzeczy. Nie chodzi o to, że się głodzę czy coś, bo nie mam do tego powodu, moje nogi i tak wyglądają jak dwa patyki.
          Niecałe trzy kwadranse minęły w oka mgnieniu. Do terapii zostało mi pięć minut. Szybko wstałam i poszłam do łazienki. Odświeżyłam makijaż, poprawiałam włosy oraz skorzystałam z toalety. Gdy opuszczałam swój pokój, zegar wskazywał 16:13. Kurwa. Przyspieszyłam kroku. Po dwóch minutach weszłam do salki. Muszę przyznać, że lekko ugięły mi się kolana po takim wysiłku.
          W kilka sekund rzuciłam okiem na pomieszczenie. Przypominało trochę salkę w której odbywały się spotkania Grupy Wsparcia w "Gwiazd Naszych Wina." Kocham tą książkę. Jedyne co udało mi się przeczytać w tym roku. Nie jestem jakaś zbuntowaną nastolatką, która nie czyta książek. Lubię czasem się wyciszyć i poczytać lub posłuchać wolnych piosenek. Czytanie było możliwe dzięki panu Richardsonowi, który prowadził niegdyś tu bibliotekę. Zrezygnował kilka miesięcy temu. Wszyscy rezygnują. To on, to pielęgniarki, to dyrektor. Szkoda, że ja nie mogę... Jest jednak coś co wolę bardziej niż czytanie: narkotyki. To mnie odpręża sto razy lepiej.
          Wracając do terapii. W salce siedziało około 20 osób. W tym  psycholog, który prowadził te zajęcia. Nie wiem jakim cudem po 15 latach pracy tu on jeszcze nie zwariował. Wywróciłam oczami na jego widok. Akurat w tej samej sekundzie odwrócił się w moja stronę, więc wysłałam mu szybki uśmiech, który odwzajemnił. Zmierzałam wzrokiem wszystkich, którzy tu byli.
Dziwka Susanna - jest.
Zboczony Joe - jest.
Wiecznie Zjarany Steven - również jest.
Niesmiały Luke - obecny (nie wiem co on tu w ogóle robi)
           Wśród nich zauważyłam jedną znajomą, przyjazną twarz. Justin. Mój Justin. Na jego widok moja szczeka lekko opadła, a stado motyli pojawiło się w moim żołądku. Na jego twarzy wymalował się mały uśmiech.
      - Justin...- szepnęłam niesłyszalnie.
      - Chloe...- powiedział w ten sam sposób. Czułam, że zaraz wstanie i do mnie podejdzie. Cholera, co ja mam robić?! Nie byłam na to gotowa. Jeszcze nie teraz. Moje ciało ogarnął stres, który w połączeniu z pustym żołądkiem nie skomponował niczego dobrego. Powieki zaczęły robić się ciężkie i powoli opadać, a kolana zrobiły się miękkie, niczym z waty. Upadlam, tracąc przytomność. Cholera.


| Justin |


          Następne kilka godzin spędziłem na rozpakowywaniu ubrań i innych rzeczy. Niby miałem jedną torbę i tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale jednak trochę tego było. Gdy skończyłem, dochodziła godzina obiadu. Przebrałem się w świeże ubrania, poprawiłem włosy i wyszedłem z pokoju. 
          Oglądałem się na wszystkie strony i muszę przyznać, że czułem się lekko skrępowany. Szedłem na stołówkę długim korytarzem, tak jak pokierowała mnie dyrektorka. Większość pacjentów spoglądała na mnie, ponieważ byłem ''tym nowym''. W sumie to normalne...trochę. Nie przyglądałem się każdemu z osobna, ale gdy tylko mój wzrok natknął się na jakąkolwiek brunetkę myślałem, a raczej miałem nadzieję, że to Chloe. Chciałbym już z nią porozmawiać. Dzień bez niej to jak rok bez deszczu, a ja uwielbiam deszcz.               Niepewnie otworzyłem szerokie drzwi od stołówki i stanąłem, aby się rozejrzeć. Ludzie podchodzili z tacą do odrażającej kucharki, która rozdawała jedzenie. Podążając za nimi, zrobiłem to samo. Ustawiłem się w kolejce, a gdy nadeszła moja kolej na dostanie posiłku, odechciało mi się jeść. Tego nie można było nazwać jedzeniem, to wyglądało jak wymioty. Ohyda. Usiadłem przy wolnym stole. Nie chciałem by ktokolwiek usiadł obok mnie. Spojrzałem przed siebie. Nie, nie, nie, nie, nie. Kurwa nie.
          Jakiś chłopak szedł w moją stronę. Miał podkrążone oczy, był blady i wyglądał naprawdę fatalnie. Był ubrany w podobną bluzę jaką ja miałem na sobie, czyli zwykła czarna z kapturem. Odsunął krzesło na przeciwko mnie i usiadł na nim. 
          - Hej, jestem Alex, a ty to ten nowy, co nie? -  Spojrzałem na niego dziwnie, wziąłem łyżkę i zacząłem grzebać w talerzu. 
          - Ta, a co? - mruknąłem. 
          - Musisz mieć jakiegoś przyjaciela w tym pierdolonym miejscu, bo sam sobie nie poradzisz, więc ja się zgłaszam. - Zaśmiał się, podpierając się ramionami o blat stołu. 
          - Nie potrzebuje przyjaciół. A jak najdzie mnie taka potrzeba to sobie kogoś znajdę, ale jakoś nie myślę, że będziesz to ty. - warknąłem. Wziął jabłko z mojej tacy i zaczął je przeżuwać. Och, to było najlepsze z tego co miałem zjeść. 
          - Taaa, możesz tak teraz mówić, ale już ode mnie się nie odczepisz. A tak poza tym, jakbyś chciał to załatwiam dobry towar, z tego jestem znany. - zaśmiał się. 
          - Może kiedyś. - opowiedziałem zabierając niedojedzone jedzenie ze stołu i wyrzucając je do kosza, przeznaczonego na to. 
          Wyszedłem ze stołówki w dość szybkim tempie. Nie oglądałem się na nikogo. Wszedłem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Pieprzyć to wszystko. 

          Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podniosłem się z łóżka i powiedziałem, że można wejść. W progu stanęła Dr. Janette Grace, która jest moją lekarką, jeśli tak mogę ją nazwać. Poznałem ją już wczoraj. Jest 40-letnią kobietą o krótkich blond włosach, która chodzi w białym fartuchu, jak wszyscy doktorzy tutaj.
          - Dzień dobry Justin. - przywitała się. 
          - Dzień dobry. - Mruknąłem zaspanym głosem. Przetarłem twarz dłonią. 
          - Zaprzyjaźniłeś się z kimś ? - zapytała siadając na stołku obok łóżka. To brzmiało jak pytanie mamy do dziecka po pierwszym dniu w przedszkolu.
          - Nie....Znaczy tak. Jakiś Alex zaczął ze mną rozmawiać, ale ja nie palę się do nowych znajomości. 
          - No dobrze, jak wolisz. - wzruszyła ramionami. - Zaprowadzę cię teraz na terapię grupową, ale z czasem będziesz musiał nauczyć się o której jest to godzinie i chodzić tam sam. - Wstała, otwierając drzwi i pokazując ręką, abym wyszedł pierwszy. Kiwnąłem głową i wyszedłem. 
          Pokój, w którym odbywają się zajęcia nie jest daleko od mojego więc nie rozmawiałem długo z Dr. Janette. To chyba lepiej. Pomieszczenie przypominało mi trochę szkolną bibliotekę. Mieściły się tam wysokie regały, ale nie było na nich ton książek. Jedynie pojedyncze sztuki. Na środku były stały metalowe krzesła ustawione w okręg. Dr. Janette powiedziała abym usiadł na dowolnym miejscu, więc tak zrobiłem. Jak na razie nikt koło mnie nie usiadł.
           ''Główne'' miejsce zajmował dość gruby facet w swetrze i okularach. Przynajmniej nie nosił tego okropnego fartucha. Domyśliłem się, że on będzie prowadził terapie. Pomału wszystkie miejsca zostały zajęte. Było nas około dwudziestu. Wszyscy przyszli sami, więc ja czułem się trochę jakby to był mój pierwszy dzień w przedszkolu. Odprowadziła mnie mama i zaraz się rozpłacze, bo sobie poszła i nie wiem co mam ze sobą zrobić. 
            Drzwi otworzyły się ponownie, a do sali weszła ona. Moja Chloe. Jezu, nie wiedziałem, że będę miał zajęcia z nią. Gdy wcześniej opierałem swoje ramiona na kolanach i patrzyłem nie wzruszony na wszystko, tak teraz wyprostowałem się, a moje oczy wyrażały zaskoczenie. Może też lekki strach. Pierwsze jej spojrzenie poszło na faceta w swetrze i okularach. Wywróciła oczami, a gdy jego spojrzenie trafiło na nią uśmiechnęła się sztucznie i kiwnęła lekko głową na znak przywitania. Zaśmiałem się. Zaczęła szukać wolnego miejsca. Moje serce biło jak szalone.  
          - Po miesiącach czekania, nareszcie ją mam. - Pomyślałem, rozglądając się na boki, ale miejsca obok mnie były już zajęte. To chyba dobrze, bo czulibyśmy się niezręcznie. Gdy wreszcie nasze spojrzenia się spotkały w moją stronę jej usta utworzyły kształt litery 'o', a oczy zaszły łzami. Zaczęła brać krótkie i płytkie oddechy - było to widać po szybkich ruchach klatki piersiowej. 
          - Justin. - szepnęła niesłyszalnie. Wyczytałem to z ruchu jej warg. 
          - Chloe. - zrobiłem do samo. 
          Nagle przyłożyła rękę do głowie i upadła na podłogę. Nawet nie wiem kiedy. Szybko wstałem z krzesła i chciałem do niej podbiec, aby sprawdzić co się stało, ale zostałem odepchnięty przez naszego doktora. Kurwa, nie spodziewałem się tego. Przepchnąłem się przez tłum lekarzy i zbędnych gapiów. Chwyciłem lekko jej dłoń. Lekarze próbowali nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, lecz nich starania poszły na marne.
         - Spokojnie, Chloe. Jestem przy Tobie. - szepnąłem. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak Wam się podoba 4 rozdział Addicted ? :)
Doszła dwójka nowych bohaterów : Alex i Mike ! Który zrobił na Was lepsze pierwsze wrażenie ?
I wreszcie doszło do oczekiwanego spotkania Justina i Chloe !
Dziękujemy za 6k wyświetleń ! Jesteście kochani x Wasze komentarze baaardzo nas motywują więc czy możemy prosić o ponad 20 komentarzy pod tym rozdziałem ? Im więcej tym szybciej rozdział :)
Piszcie pod tagiem na twitterze #ADDICTEDPL co sądzicie o rozdziale/opowiadaniu i wszelkie pytania :)
Do następnego !
Agata i Martyna x

29 komentarzy:

  1. Genialny <3 Nie mogę nic więcej powiedzieć ^^ Dwójka nowych bohaterów zrobiła na mnie wrażenie. Nie potrafię ocenić, który bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. omg genialny! idealny! niesamowity! sjkdhfsodklfj <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O boze swietny rozdzial🙊@biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. o jaaa... To się dzieje.. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww..na reszcie się spotkali..świetnie
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny akdjdjsjs

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny , czekam na nn <33333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  9. Przybywam i ja :D Jesteście niesamowite! Bardzo oryginalny pomysł na fanfica i mnie osobiście bardzo przypadł do gustu, mimo iż nie czytałam wcześniej ani jednego opowiadania z Jus'em :3 Genialne!

    @Larry_xx69

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział niesamowity jak zawsze ;) Nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądać ich pierwsze spotkanie :) Już się nie mogę doczekać kolejnego xx
    Ps. Nominowałam was do Liebster Award :)
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Liebster Award, szczegóły na moim blogu w stronie "Liebster Award :D" pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  13. wspaniałe opowiadanie:) tak sie ciesze, że w końcu sie spotkali
    @PoliShSWaG_

    OdpowiedzUsuń
  14. Super czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja juz chce wiecej :) Mike jest lepszy od Alexa....czekam na nn <3 @justin13babe xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Super.Jestem ciekawa co dalej:) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostałaś nominowany do Liebster Award!!! ;D Więcej informacji znajdziesz tutaj ------> poczatek-niczego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy nn? :)
    Cuuudowny rozdział!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. kiedy kolejny ? ;3 cudooo ! *-*

    OdpowiedzUsuń
  20. cudny ;3 kiedy dalej ? ;3 i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niedługo x jestesmy w trkcie pisania i zostało nam na prawde nie duzo. sadze,ze w nastepnym tygodniu uda nam sie dodac :) ily

      Usuń
    2. to szybko szybko bo jestem ciekawa co dalej :D

      Usuń
  21. kiedy można sie spodziewać kolejnego ? ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chcę nic obiecywać ale postaramy się dodać jeszcze w tym tygodniu. ogranicza nas brak czasu. ale jak już wrócimy to z czymś konkretnym ;) haha

      Usuń
    2. fajnie ! już nie mogę się doczekać ;3

      Usuń